John Lennon wielkim artystą był

John Lennon w 1964 r., Fot. VARA
Przed trzydziestu laty zginął John Lennon – jeden z idoli mojej młodości. Kiedy w styczniu 1981 r., miesiąc po jego śmierci, pojechałem jako nastolatek do Budapesztu, kupiłem sobie album (oczywiście analogowy) Beatlesów „A Hard Day’s Night”.

Płyta wyszła w 1964 roku, a kupiony przeze mnie longplay był jej wznowieniem. Ale i tak radość miałem wielką, bo w tamtych latach kupienie płyty jakiegokolwiek zespołu zachodniego w polskim sklepie było niemożliwe, a w Budapeszcie udało mi się to od razu, w pierwszym sklepie muzycznym, do którego wszedłem. I to Beatlesów z ukochanym Johnem Lennonem. W dalszym ciągu zresztą to jeden z moich ulubionych artystów, nie tylko w dziedzinie muzyki. A dzisiaj, w 30. rocznicę jego śmierci, od rana słucham jego piosenek.

Okulary lennonki też się kiedyś nosiło. Jestem w nich na zdjęciu w książęczce wojskowej.

Komentarze

  1. Ja zazdroszczę Panu Pana czasów. Kiedyś wszystko znaczyło więcej.
    Usłyszana w radio piosenka.
    Płyta.
    Koncert zespołu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie, kiedyś jedna piosenka nagrana na kasecie lub szpuli znaczyła więcej niż dzisiaj cała nowa płyta. Rzeczy trudno osiągalne zawsze się bardziej ceni. Ale nie wszystko z tamtych czasów jest warte zazdroszczenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam;) na moją I Komunię ŚW. dostałam nietypowy prezent od rodziców. Był to adapter "Artur" z kolumnami i do tego płyty. To był najcudowniejszy podarunek, nie liczył sie wtedy ani rower ani zegarek, który dostałam... Słuchałam muzyki w dzień i w nocy i tak mi pozostało do dziś....Ps. skoro lubimy U2 to byłam w Krakowie na koncercie w 3D. Pozdrawiam - Ela... ta Ela ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz