„Ale” robi różnicę

Usłyszałem dzisiaj, jak pewien trzydziestoparoletni mężczyzna mówi: „Ja tam jestem tolerancyjny, ale prawda jest taka, że rządzą nami pedały i transwestyci”.

Kiedyś indziej ktoś inny powiedział o sobie: „Nie jestem antysemitą, ale przecież za tym wszystkim stoją Żydzi”.

Innym razem usłyszałem: „Ci Wietnamczycy faktycznie ciężko zapieprzają, ale czemu jest ich tak dużo w Polsce?”.

Jeśli ktoś tak konstruuje swoją wypowiedź, jest dokładnie odwrotnie niż chciałby, żeby uważano. Czyli: jest nietolerancyjny, jest antysemitą, jest ksenofobem.

To „ale” robi dużą różnicę. I odsłania prawdę.

Komentarze

  1. Nikt, kto ma takie poglądy, nie chce otwarcie przyznać się do tego, że jest ksenofobem lub antysemitą. Dlatego ludzie posługują się tym "ale", nie wiedząc, że ono rzeczywiście odsłania całą prawdę. Pozdrawiam serdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno temu w radiu (chyba w "Trójce") usłyszałam takie oto nagranie:
    Redaktor (cierpliwie): To mówi pani, że ksiądz nie jest antysemitą?
    Starsza Pani (z pewnością w głosie): Nie, absolutnie. Ksiądz nie jest antysemitą. To jest gwiazda Dawida, on jest przeciwko tej gwieździe.
    Redaktor (z wahaniem): Czyli przeciwko Żydom?
    Starsza Pani: Tak, przeciwko Żydom.
    Redaktor: Czyli antysemita?
    Starsza Pani (z gotowością do walki): Kto jest antysemita?!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz