„Berlin, późne lato” – fragment drugi

Z radioodbiornika dobiegał głos Zarah Leander. Śpiewała „Wiem, że kiedyś zdarzy się cud”. Zdziwił się słysząc tę piosenkę o tak wczesnej porze, zwykle puszczano ją po południu lub wieczorem w czasie koncertu życzeń dla żołnierzy. Pomyślał, że piosenka Leander nadawana jest częściej, ponieważ Niemcy coraz bardziej potrzebują cudu. On już na cud nie liczył.
Ledwo zamknął drzwi mieszkania, natknął się na Hinzego, który podniósł rękę, a jego „Heil Hitler!” odbiło się od ścian klatki schodowej.
– Niech pan pamięta o zaciemnieniu, panie Peters – przypomniał mu strażnik bloku. – W oknie od ulicy odkleiła się tektura i światło przebija, musi pan ją mocniej przymocować. Ma pan klej?
Otto nie wiedział, czy zostało mu cokolwiek służące do klejenia, ale pokiwał głową. Podobnie jak reszta mieszkańców nie lubił Hinzego i nie chciał z nim rozmawiać. Wszyscy wiedzieli, że blokowy należy do partii i jest posłusznym nazistą. Doniósł na studenta Lehndorffa z drugiego piętra, iż ten słucha programów nadawanych po niemiecku z Londynu i Moskwy. Cichy okularnik po krótkim procesie dostał za to dwa lata, matka co tydzień woziła mu paczki do więzienia. Lehndorff i tak miał szczęście, że nie zesłano go do obozu koncentracyjnego. Gdy wróci z więzienia, pewnie od razu zostanie wysłany na front i otrzyma szansę, by zginąć za ojczyznę. Jeśli wojna jeszcze będzie jeszcze trwała.
Z zaciemnieniem Hinze miał jednak rację. Prawie przez dwa lata był spokój, Anglicy zaniechali bombardowań Berlina i w mieście nie przestrzegano tak ściśle przepisów, jak w roku czterdziestym, samochody jeździły w nocy z odsłoniętymi reflektorami, a ludzie zapominali zasłaniać okna w oświetlonych pokojach. Otto też się to zdarzało. Teraz, gdy naloty zostały wznowione, zaciemnienie znów stało się ważną sprawą i władze przypomniały sobie o wymierzaniu kar uchylającym się od obywatelskiego obowiązku. Pierwsza, ostrzegawcza grzywna wynosiła dziesięć reichsmarek. Dla Otto to była duża suma, musiał pamiętać, aby wieczorem poprawić tekturę w oknie, w przeciwnym razie mógł być pewien, że Hinze nie puści mu tego płazem i go ukarze. Nie zamierzał sprawiać mu tej przyjemności.
„Berlin, późne lato” – fragment pierwszy

Komentarze

  1. Bardzo dobrze się czyta...czy będą kolejne fragmenty? Pozdrawiam serdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, myślę, że będą :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz