Miałem znajomego,
który tracił głowę dla kobiet
o wiele za często.
Przez długie miesiące
nie było z nim kontaktu.
Czasami przez lata.
Porzucony wracał do normalnych,
lecz na krótko.
Jeśli on rzucał (rzadko),
też był to krótki powrót.
To było gorsze
niż rozładowywanie wagonu z węglem.
Gorsze niż picie denaturatu.
Ale zero współczucia.
Długo trwało nim otrzeźwiał.
Teraz mieszka z kobietą,
która mogłaby być
jego matką albo babką.
Karmi go łyżeczką,
zmienia pieluchy
i myje.
Wiersz nie był wcześniej publikowany.
który tracił głowę dla kobiet
o wiele za często.
Przez długie miesiące
nie było z nim kontaktu.
Czasami przez lata.
Porzucony wracał do normalnych,
lecz na krótko.
Jeśli on rzucał (rzadko),
też był to krótki powrót.
To było gorsze
niż rozładowywanie wagonu z węglem.
Gorsze niż picie denaturatu.
Ale zero współczucia.
Długo trwało nim otrzeźwiał.
Teraz mieszka z kobietą,
która mogłaby być
jego matką albo babką.
Karmi go łyżeczką,
zmienia pieluchy
i myje.
Wiersz nie był wcześniej publikowany.
Komentarze
Prześlij komentarz