Charles Bukowski zza grobu

Charles Bukowski był oryginałem na całego. Zadecydował, że część jego utworów ukaże się dopiero po jego śmierci. Mógł sobie na to pozwolić, bo pisał dużo. I tak od 1994 – roku śmierci Bukowskiego, w Stanach ukazały się trzy tomiki jego wierszy, wydane przez oficynę Black Sparrow Press, z którą pisarz był związany.

Ostatni (na razie) tomik „The Flash of Lightning behind the Mountain” wyszedł w 2004. Polskie wydanie, w tłumaczeniu Marcina Barana i Dobrosława Rodziewicza, nosi tytuł „Światło błyskawicy za górą” i ukazało się pod koniec ubiegłego roku nakładem wydawnictwa Noir sur Blanc.

Mam słabość do Charlesa Bukowskiego i jego poezji. A jego poezja, tak jak jego proza, jest jedną wielką autobiografią.

Jaki jest Bukowski w utworach ze „Światła błyskawicy za górą”? Na pewno tak samo bezkompromisowy, nihilistyczny i obrazoburczy jak we wcześniejszych tekstach. Tak samo zachwycający się kobietami, a jednocześnie pogardzający nimi, gustujący w alkoholu, hazardzie i brzydocie świata. Ale zarazem poznajemy nieznaną twarz amerykańskiego poety – człowieka, który coraz więcej czasu spędza w szpitalach i zaczyna zdawać sobie sprawę, że jego koniec jest bliski. W wierszu „chłodne lato” pisze:

ale teraz muszę zapłacić za te wszystkie
rozpustne lata:
było ich tak wiele.
termin płatności nadszedł
a oni przyjmują tylko
tę jedną ostatnią
wpłatę.

Tonacja w „Światło błyskawicy za górą” zmieniła się, lecz przecież nie na tyle, by powiedzieć, że Charles Bukowski w ostatnim okresie życia złagodniał. Raczej zaczynał się godzić z nieuchronnością przemijania: jestem starym łupem dla młodych/ myśliwych – napisał w zamykającym zbiór wierszu „jeszcze jeden dzień” – a i ten tytuł jest przecież znamienny.


Tekst, w zmienionej formie, publikowałem w Salonie Kulturalnym.

Komentarze