Tak mogłaby się zaczynać powieść

Znów obudził się niewyspany. W nocy był kolejny nalot i razem z innymi mieszkańcami kamienicy musiał do trzeciej nad ranem siedzieć w schronie, który był niczym innym jak piwnicą, aż odwołano alarm przeciwlotniczy. Dopiero wtedy blokowy, który nazywał się Hinze, łaskawie pozwolił im wrócić do mieszkań. Tej nocy bomby spadały daleko od nich, gdzieś na przedmieściach Berlina, chyba w rejonie Spandau. Choć właściwie Otto nie miałby nic przeciwko, gdyby jakiś angielski lotnik wreszcie dobrze wycelował i trafił w ich dom. Tylko tego małego pani Müller byłoby szkoda, dziecko nie było niczemu winne, może jeszcze doktora Schneidera zajmującego mieszkanie pod nim, dla pozostałych nie znalazłby współczucia. Dla siebie też nie.

Tak mogłaby się zaczynać moja nowa powieść, której akcja toczyłaby się w Berlinie, jesienią 1943 roku. Może zresztą będzie się tak zaczynać.

Komentarze