Moja powieść „Droga do Tarvisio”, jeszcze przed publikacją, doczekała się pierwszej recenzji, którą zamieszczam poniżej. Autorem jest wrocławski dziennikarz i publicysta Piotr Adamczyk, a swoją recenzję napisał dla wydawnictwa Dobra Literatura (w którym książka się ukaże).
Bohater „Drogi do Taravisio” to pechowy hipochondryk. W podróż po Europie miał zabrać piękną kobietę, ale los się odwraca, wręczając mu w zamian maść na hemoroidy. W drodze boli go krzyż, zarówno ten katolicki, niesiony przez pielgrzymów, jak i własny. Oba utrudniają mu życie, przy czym kręgosłup można sobie jeszcze jakoś nasmarować. Wad narodowych i kompleksów zasmarować się nie da, nie ma na nie żadnej maści, nie ma też od nich ucieczki.
Polacy są ciemni i zacofani, na piechotę niosą w świat swój odpustowy katolicyzm. Ci, którzy przesiedli się już na niemieckie samochody, wiozą swoją szarość, nijakość oraz powierzchowność. Podążają do Europy, która teoretycznie jest już jedna i wspólna, w praktyce jednak nadal pełna uprzedzeń oraz podziałów narodowościowych i kulturowych. Myślimy schematami, dlatego spotkana po drodze Czeszka jest miła i gotowa iść do łóżka, Niemcy są podejrzani o genetyczny nazizm, podobnie zresztą jak Austriacy, dodatkowo obciążeni zboczeńcami seksualnymi typu Priklopila i Fritzla. Włosi też nie lepsi, w dodatku Rzym ma niemieckiego papieża: „pozdrawiam fszystkich Polakuf, obhroncy Westerplatte podajcie szie!”
Powieść Grzegorza Kozery jest bardzo niepoprawna polityczna. Zmusza jednak do refleksji. Słychać w niej żal człowieka, który głosował za przystąpieniem swojego kraju do UE, ale nadal nie godzi się z tym, że kaci żyją lepiej niż ich ofiary. Dlatego w kwestii różnic cywilizacyjnych w obrębie wspólnej Europy chciałby wyraźnie powiedzieć, że czyste toalety niekoniecznie świadczą o czystości sumień.
Piotr Adamczyk
Ostatnie zdanie recenzji mnie razi. Bo może dać sobie spokój z wyrzutami wobec sąsiadów, chociaż na chwilę i wyczyścić te nasze, ojczyźniane kible?
OdpowiedzUsuń