Radość z jajka na miękko

Kiedy niedawno zaniemogłem i po kilku dniach przymusowej głodówki (i takiegoż niepalenia) zasiadłem do własnoręcznie ugotowanego jajka na miękko, bo akurat na taką potrawę miałem apetyt, poczułem się jak przedwojenny arystokrata w berlińskim hotelu Aldon. A może raczej jak Kapuściński, dla którego afrykańska wioska przez dwa dni szukała kurzego jajka, żeby go godnie ugościć.
To taki mały przyczynek do rozważań z cyklu „mała rzecz a cieszy”.

Komentarze