Najnowszy lwowski kryminał Marka Krajewskiego przypadł mi do gustu, o czym napisałem w recenzji, jaka ukazała się w Salonie Kulturalnym:
Można być pełnym podziwu dla inwencji twórczej Marka Krajewskiego. Jego najnowszy kryminał „Rzeki Hadesu” o lwowskim policjancie Edwardzie Popielskim czyta się znakomicie, choć przecież mogłoby się zdawać, że Krajewski napisał już wszystko o kryminalnym Wrocławiu i Lwowie. No nie napisał wszystkiego, na szczęście.
Czytelnicy, którzy znają utwory Krajewskiego, wiedzą, że opisywany przez autora świat jest z jednej strony egzotyczny (przedwojenny Wrocław i Lwów), z drugiej – mroczny i odstręczający, wypełniony zbrodniami, o których powiedzieć, że są potworne, to nic nie powiedzieć. W „Rzekach Hadesu” wprawdzie przedmiotem śledztwa nie jest morderstwo, jednak zagadka, którą musi rozwikłać Popielski, dotyczy równie ohydnego czynu – uprowadzenia i seksualnego wykorzystania upośledzonej umysłowo dziewczynki.
Akcja powieści rozpoczyna w powojennym Wrocławiu, gdzie przed UB ukrywa się Popielski, w czasie wojny żołnierz AK. W tym właśnie mieście dochodzi do porwania dziecka oficera ubecji. Porywacz przypomina z wyglądu Popielskiego. Ten, żeby odsunąć od siebie podejrzenia – tym bardziej że bezpieka depcze mu po piętach – wie, że musi sam schwytać sprawcę. Domyśla się, kto nim jest, z podobnym przypadkiem miał do czynienia przed wojną. I tak przenosimy się do Lwowa roku 1933.
To, że Krajewski przywołał w „Rzekach Hadesu” znanego z kryminałów o Breslau Eberharda Mocka, akurat nie dziwi, wrocławski detektyw działał już wspólnie z Popielskim w zapowiadającej lwowski cykl „Głowie Minotaura”. Ale tym razem Krajewski wprowadził również na karty swojej powieści postać stworzoną… przez innego autora. Chodzi o lwowskiego dziennikarza Jakuba Sterna, głównego bohatera kryminałów Pawła Jaszczuka. Popielski i Stern rozmawiają przy piwie, pierwszy próbuje wyciągnąć od drugiego pewne informacje.
Można się domyślić, skąd się wzięła ta scena w książce. Otóż, kiedy Krajewski przymierzał się do pisania pierwszego kryminału o Lwowie, zadzwonił grzecznościowo do Jaszczuka z pytaniem, czy będzie miał coś przeciwko (Jaszczuk pierwszy umieścił akcję swoich książek we Lwowie). Paweł Jaszczuk zgodził się, ale żartobliwie postawił jeden warunek: bohaterowie książek obu pisarzy muszą się spotkać na piwie. W ten sposób doszło do literackiego spotkania Popielskiego ze Sternem…
To taka ciekawostka, która jeszcze bardziej ubarwia ten znakomity kryminał.
Marek Krajewski, „Rzeki Hadesu”, Znak, Kraków 2012, s. 275.
Komentarze
Prześlij komentarz