Być może powinienem zmienić nazwę Notes Poetycki na inną, bardziej
adekwatną, bo dzisiaj znów chciałem o kryminale.
Mankell, Camilleri, Krajewski, Leon – w mojej skromnej i naturalnie
subiektywnej ocenie są autorami, którzy piszą
wyłącznie bardzo dobre i dobre kryminały. To grono mych ulubieńców „kryminalnych”
powiększyło się przed czterema laty o Islandczyka Arnaldura Indridasona – wtedy
właśnie po polsku ukazała się pierwsza jego książka – „W bagnie”. Od tego czasu
Wydawnictwo W.A.B. opublikowało jeszcze „Grobową ciszę”, „Głos”, a ostatnio – „Jezioro”.
Już kiedyś to pisałem, a teraz – po przeczytaniu „Jeziora” –
powtórzę: z każdym kolejnym kryminałem Indridason jest coraz lepszy, mimo że
przy konstruowaniu fabuły stosuje ten sam schemat. Śledztwa, które współcześnie
prowadzi komisarz Erlendur Sveinsson z Reykiaviku , zawsze wiodą do przeszłości
sprzed kilkudziesięciu lat. Główny bohater powieściowego cyklu jest samotnym człowiekiem,
ma problemy z dorosłymi dziećmi i zmaga się z traumą z własnego dzieciństwa,
gdy zaginął jego brat.
W „Jeziorze” w życiu prywatnym komisarza niewiele się
zmieniło, nieco inna jest natomiast zagadka, którą Erlendur stara się rozwiązać,
ponieważ tym razem chodzi o politykę i szpiegostwo. Na odsłoniętym dnie jeziora
Kleifarvant (ech, te islandzkie nazwy i nazwiska) zostaje znaleziony szkielet,
przywiązany do radzieckiej aparatury nasłuchowej. Śledczy domyślają, że może to
mieć związek z faktem, iż w czasach zimnej na Islandii znajdowała się amerykańska
baza wojskowa. Czytelnik wie jednak więcej od nich: w książce pojawia się wątek
Islandczyka, komunisty, który w latach pięćdziesiątych studiował w Lipsku,
gdzie zakochał się w młodej Węgierce i na własnej skórze poznał uroki enerdowskiej
odmiany socjalizmu.
Oczywiście i to śledztwo zostanie doprowadzone do końca, ale
jak to u Indridasona – trudno mówić o happy endzie. Mroczne i zimne kryminały islandzkiego pisarza
mają jednak to do siebie, że jeśli już ktoś raz je polubi, będzie do nich
wracał. To zapewne kwestia indywidualnego gustu, również – a może przede
wszystkim – umiejętności pisarskich autora.
Arnaldur Indridason, „Jezioro”. Przełożył Jacek Godek,
Wydawnictwo W.A.B. 2012, s. 350
Komentarze
Prześlij komentarz