Może właśnie tak się będzie zaczynać moja nowa książka, roboczo
zatytułowana „Wiedeńska opowieść”:
Tego dnia, kiedy umarła Sylvia
Kristel, gwiazda najsłynniejszego filmu erotycznego świata „Emmanuelle”,
zaprosił mnie do swojego gabinetu profesor Jarecki. Przez moment korciło mnie,
by zapytać go, czy widział filmy, w których występowała holenderska aktorka,
ale szybko zrezygnowałem z tego pomysłu, był przecież moim przełożonym, a na
ile go znałem, wiedziałem, że podobnie pytanie mogło go zirytować. Mówiąc
szczerze, wątpiłem, by nazwisko Kristel cokolwiek mu mówiło, był ode mnie dużo
starszy i w latach osiemdziesiątych, gdy do Polski dotarły z Zachodu pierwsze
filmy wideo, w tym osławiona
„Emmanuelle”, zapewne od oglądania ich w gronie znajomych miał ciekawsze
zajęcia. Na przykład studiowanie w krakowskim archiwum akt z procesów sądowych
Żydów galicyjskich. Teraz profesor nerwowym gestem wskazał na krzesło przed
jego biurkiem, dając do zrozumienia, żebym usiadł, sam zaś zaczął chodzić tam i
z powrotem, trzymając się za boki. Można by pomyśleć, że zacznie za chwilę
tańczyć krakowiaka albo kujawiaka, jednak nie taniec był mu w głowie.
Wystarczyło spojrzeć na jego wykrzywioną twarz, by domyślić się, że sprawa jest poważna.
Pierwsze zdanie baaaaaaaardzo wciąga :)
OdpowiedzUsuńNo i zapowiada się coś doprawdy ciekawego...
Piotrek A.
Dzięki, Piotrze, zobaczymy, co mi wyjdzie.
OdpowiedzUsuń