Żeby zajmująco pisać o Rosji, po pierwsze trzeba ją znać, po
drugie – umieć opowiadać. Jedno i drugi jest dane Wacławowi Radziwinowiczowi,
autorowi właśnie wydanej kapitalnej książki „Gogol w czasach Google’a”.
Radziwinowicz od 1997 roku jest korespondentem „Gazety
Wyborczej” z Rosji, Ukrainy, a początkowo także z Białorusi. Jego książka to
zbiór tekstów o Rosji opublikowanych w „Gazecie” w ciągu piętnastu lat. Nie są
to jednak typowe korespondencje dziennikarza, rutynowo zdającego relacje z
miejsca pobytu. Teksty Radziwinowicza wyłamują się z redakcyjnej sztancy.
Znajdziemy tu reportaże, lecz również teksty będące połączeniem relacji,
obserwacji, felietonu i osobistych refleksji autora. I sprawa najważniejsza: Radziwinowiczowi
patronuje tytułowy Gogol. Jest więc śmiesznie, ale i strasznie.
Powiadają, że Rosja to stan umysłu. Coś w tym jest, jednak
piszącemu o Rosji wcale to nie ułatwia zadania. Bo jak opisać – przykładając do
europejskiej miary, a przed wszystkim zrozumieć kraj, gdzie chłopcy chcą zostać
bandytami albo milicjantami (czyli bandytami działającymi w świetle prawa), a
dziewczynkom marzy się kariera prostytutek? Jak opisać kraj, gdzie pijaństwo i
korupcja są wszechobecne (stopień generała moskiewskiej milicji kosztuje milion
dolarów)? Gdzie budowa dróg jest najdroższa na świecie, bo z czterech dolarów
tylko jeden idzie na budowę, a pozostałe do prywatnych kieszeni? Gdzie jedna
trzecia poborowych to kryminaliści, a kolejna jedna trzecia nie powinna trafić do wojska ze względu na fatalny stan
zdrowia? Gdzie na Dalekim Wschodzie tysiące rodzin zamarza w własnych domach,
bo pieniądze na ogrzewanie ukradła władza? I gdzie ustawowo zakazuje się
używania słowa „dolar”? Trudno powiedzieć, że to dlatego, iż jego babcia była
Rosjanką, ale Radziwinowicz radzi sobie z tym wszystkim znakomicie, jego teksty
czyta się z ogromnym zaciekawieniem, a po lekturze pozostaje żal, że to już
koniec. I lekkie poczucie satysfakcji, że w Polsce nie jest w sumie najgorzej.
Takie polskie Schadenfreude.
Książka „Gogol w czasach Google’a” pokazuje także zmiany
zachodzące Rosji od czasu ustąpienia Borysa Jelcyna. Jelcyn, zauważa polski
dziennikarz, nie był doskonałym przywódcą (to za jego kadencji Rosja
zaatakowała Czeczenię), jednak przy Putinie może uchodzić za wzorzec demokraty.
I podaje przykład: Jelcyna mogła rozzłościć czy nawet rozwścieczyć jakaś
informacja na jego temat, ale nigdy nie pozwolił sobie na ruganie dziennikarza
lub ręczne sterowanie redakcjami, co u Putina jest normą. Warto też zauważyć,
że Wacław Radziwinowicz nie naśmiewa się ze zwykłych Rosjan, jego krytyka i
ironia dotykają przede wszystkim władzy różnych szczebli, bo to przede
wszystkim rządzący cofają swoich rodaków do absurdalnej epoki Breżniewa. Jak to
było u Gogola? „Jeden tam tylko jest porządny człowiek: prokurator; ale i ten,
prawdę mówiąc, świnia”.
Od czasu „Imperium” Kapuścińskiego, „Gogol w czasach
Google’a” jest jedną z najlepszych
książek o Rosji, jakie ukazały się w Polsce.
Wacław Radziwinowicz, „Gogol w czasach Google’a.
Korespondencje z Rosji 1998-2012 ”, Agora 2013, s. 336, cena 39,99 zł.
Recenzja ukazała się również na portalu Okno Literatura.
aktualnie w promocji na stronach księgarni weltbild, można ją kupić za 31,90:)
OdpowiedzUsuń