Na opublikowaną przez Czytelnika książkę „Sąd w Canudos” Sándora
Máraiego warto zwrócić uwagę przynajmniej z dwóch powodów: to powieść
historyczna, opisująca dramatyczne wydarzenia rozgrywające się w Brazylii w
1897 r. Po drugie, historia miasta Canudos znana jest z głośnej powieści Mario
Vargasa Llosy „Wojna końca świata”.
Pod koniec XIX wieku Antônio Vicente Mendes Maciel, nazywany
Doradcą, założył sektę religijną, odrzucającą wszelkie dobra materialne i
uznającą za zło republikę, jaka rodziła się w Brazylii. Uznawany za proroka i
świętego Antônio Doradca zgromadził wokół siebie tysiące zwolenników, głównie
biedotę, którzy utworzyli miasto Canudos z niezliczoną liczbą lepianek z gliny
i błota. Dla republiki Canudos było zagrożeniem, brazylijski rząd wysłał więc
wojsko, by rozprawiło się z buntownikami. Trzy ekspedycje nie zdołały pokonać
obrońców Canduos, w czasie krwawych walk obie strony poniosły dotkliwe straty,
dopiero czwarta próba okazała się sukcesem rządu – sekta została rozbita, a jej
przywódca zginął.
„Wojna końca świata” opisująca walki w Canudos jest pełną
epickiego rozmachu powieścią, jednym z najlepiej znanych utworów Llosy. Z kolei
„Sąd w Canudos” węgierskiego pisarza to dzieło raczej kameralne, rozgrywające
się w ciągu kilku godzin w dzień ogłoszenia zwycięstwa nad buntownikami.
Narratorem jest Metys o korzeniach irlandzkich, który po pół wieku opowiada o
tym, czego był świadkiem w Canudos. Chodzi rozmowę między dowódcą czwartej
ekspedycji marszałkiem Bittencourtem a nie znaną z imienia Europejką, która
przystąpiła do sekty, podobnie jak wcześniej jej mąż – lekarz. Ta wykształcona
i dobrego pochodzenia kobieta jest teraz jeńcem i twierdzi, że rzekomo zabity
Antônio Doradca (marszałek ma nawet jego spreparowana głowę) ciągle żyje.
Rozmowa obojga to starcie ludzi święcie wierzących we własne
idee i dla obrony tych idei usprawiedliwiających najcięższe zbrodnie. Bo w
gruncie rzeczy „Sąd w Canudos” to przestroga przed wszelkim fanatyzmem,
niezależnie od tego, pod jaką nazwą próbuje się skryć. Poza tym to bardzo dobra
powieść, a scena kąpieli kobiety w gumowej wannie, gdy jej wrogowie odwracają
się plecami – wręcz doskonała.
Sándor Márai, „Sąd w Canudos”. Przekład Irena Makarewicz,
Czytelnik 2013, s. 179
Tekst ukazał się również na portalu Okno Literatura
Komentarze
Prześlij komentarz