Książka się pisze, o czym informowałem, a dzisiaj kolejny mały fragment (oczywiście jeszcze przed redakcją i korektą):
Nie wyglądało to wszystko dobrze, pytania Bluma
wytrąciły mnie z równowagi, miałem ochotę zapalić papierosa, jak zawsze, gdy
się czymś zdenerwowałem.
– Zaczynam żałować, że w ogóle wtedy
wyszedłem na korytarz – powiedziałem z żalem. – Mogłem siedzieć w pokoju i
udawać, że nic nie słyszę, może teraz by mnie pan tak nie maglował.
Blum
przystanął przy biurku dyrektora hotelu.
– Herr Topola – pierwszy raz zwrócił się
do mnie używając mojego nazwiska – zapytam wprost: czy widział pan w pokoju
Bielera jakiś rysunek? Na stoliku albo łóżku, pod łóżkiem, na krześle,
gdziekolwiek?
–
Rysunek? – zdziwiłem się. – Jaki znowu rysunek?
– Wykonany ołówkiem na papierze, przedstawiający nagą kobietę, leżącą w
nieprzyzwoitej pozie, z rozłożonymi nogami. Laik powiedziałby, że to karykatura
kobiecości, ale tak nie jest, w swej brzydocie to piękny rysunek, który był
szkicem do jeszcze piękniejszego obrazu. Autorem jest Egon Schiele.
W
pierwszej chwili nie dotarło do mnie, czyje nazwisko wypowiedział komisarz.
–
Schiele?! – krzyknąłem w końcu z niedowierzaniem.
– To
szkic do Leżącej kobiety, która wisi
na ostatnim piętrze Leopold Museum – powiedział spokojnie Blum. – Schiele
namalował obraz rok przed śmiercią, a rysunek przez lata uważany był za
zaginiony. Dopiero niedawno Bieler ogłosił, że jest w jego posiadaniu, kupił go
od jakiegoś kolekcjonera, którego nazwiska naturalnie nie ujawnił.
Komentarze
Prześlij komentarz