Tuwim My Love


1 Listopada to dobry dzień, by napisać o Julianie Tuwimie – w grudniu br. minie 60. rocznica śmierci poety. Choć prawdę mówiąc, każda okazja jest dobra. A poza tym jestem świeżo po lekturze książki Mariusza Urbanka „Tuwim. Wylękniony bluźnierca”.
    
Lubię biografie pisane przez Urbanka. Raz, że są zajmujące, dwa – twórcy, o których Urbanek opowiada, są niezwykli (Tyrmand, Broniewski, Brzechwa, Wieniawa-Długoszowski, Kisielewski). Nie inaczej jest z najnowszą książką. Nie mogłem jej nie przeczytać, tym bardziej że Tuwim to jeden z moich ulubionych poetów, którego wierszami zawsze będę się zachwycał.   

Nazywany księciem poetów Julian Tuwim, był twórcą, którego życie wypełniały paradoksy, które przypomina Urbanek. Z jednej strony – geniusz polszczyzny, świetny tłumacz poezji rosyjskiej i kolekcjoner niezwykłych słów z języków całego świata, z drugiej strony – żadnego języka obcego nie potrafił dobrze opanować. Czuł się Polakiem, ale antysemici nieustannie przypominali mu żydowskie pochodzenie. On sam początkowo odcinał się od Żydów, to się zmieniło, gdy wybuchła wojna.

Był Tuwim autorem cudownych wierszy dla dzieci i dla dorosłych, ale też piewcą Stalina, który wrócił po wojnie do kraju i korzystał z przywilejów, jakie mu zaoferowali komuniści. Tego ostatniego nie mogli mu wybaczyć przyjaciele, którzy zostali na emigracji, choć większość nigdy nie przestała go cenić jako poetę.

I jeszcze jeden paradoks – nazwa partii Jarosława Kaczyńskiego pochodzi z Tuwimowskiej „Modlitwy”.           

Dla wszystkich fanów autora „Kwiatów polskich” książka Mariusza Urbanka to lektura obowiązkowa. Pozostałym też nie zaszkodzi.

Mariusz Urbanek, „Tuwim. Wylękniony bluźnierca”, Iskry, Warszawa 2013, s.339.

Komentarze

  1. Czytam właśnie biografię Brzechwy napisaną przez Urbanka i nie mogę się doczekać, aż sięgnę po Tuwima. Co do księcia poetów - wiele można mu zarzucić, jeśli się jednak spojrzy na jego miłość do słowa polskiego, bibliofilskie zainteresowania, przekłady, wreszcie - warsztat poetycki - trudno nie doceniać takiego dorobku.

    Pozdrawiam,
    Piotr

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz