„Poskromienie złośnicy”, fot. G. Kaczmarczyk (za zgodą Teatru Żeromskiego) |
Poszedłem więc z jak najlepszym nastawieniem, choć wiedziałem (oglądałem zdjęcia z prób), że spektakl będzie uwspółcześniony – scenografią i kostiumami. Wolę Szekspira tradycyjnego, ale przymknąłem na to oczy.
Pierwszy akt bardzo dobry – odnajdywałem w nim rubasznego i przewrotnego ducha Szekspira i uśmiech nie schodził mi z twarzy. Zgrzytać zaczęło później: ruchy kopulacyjne, piosenka „Ona tańczy dla mnie”, jakieś scenki rodem z kabaretu, o gołym tyłku Petruchia nie wspominając. Rozumiem, że Katarzyna
Deszcz chciała osłabić brutalną i niedzisiejszą wymowę komedii, że żona ma być posłuszna mężowi i basta, a także przekonać do Szekspira młodszą cześć widowni. Sęk w tym, że Szekspir nie daje sobą manipulować. Albo się w niego wierzy, albo nie (nawet jeśli się z nim nie zgadza). Bo mimo starań pani reżyser, Szekspir i tak powiedział swoje.
I jeszcze o wykonawcach: świetni są aktorzy drugiego planu – Andrzej Cempura, Łukasz Pruchniewicz, Edward Janaszek i grający gościnnie Dominik Nowak. Podobać się mogą Zuzanna Wierzbińska, Marcin Brykczyński i Mirosław Bieliński. Najmniej mnie przekonali Wiktoria Kulaszewska jako Katarzyna i Krzysztof Grabowski jako Petruchio, choć to niekoniecznie ich wina, że dostali tak poprowadzone role.
William Szekspir: „Poskromienie złośnicy”. Tłumaczenie Stanisław Barańczak. Reżyseria Katarzyna Deszcz, scenografia – Andrzej Sadowski. Teatr im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, premiera 12 kwietnia 2014 r.
Wiktoria Kulaszewska i Krzysztof Grabowski, fot. G. Kaczmarczyk (za zgodą Teatru Żeromskiego) |
Komentarze
Prześlij komentarz