Piotr Szczerski i Sławomir Mrożek |
Poznaliśmy się w teatrze, na konferencji prasowej przed jedną z premier. Ja byłem wtedy dziennikarzem „Słowa Ludu” i naczelny zadecydował, że będę pisał recenzje z kieleckich przedstawień (robiłem to przez blisko 14 lat). Pierwszym spektaklem, o którym napisałem były „Parady” Jana Potockiego, w reżyserii Piotra. Spektakl zjechałem, czym rzecz jasna nie zaskarbiłem sobie sympatii reżysera.
Ale potem było lepiej, choć nasze relacje były, że się tak wyrażę, cały czas sinusoidalne, w zależności od tego, czy ganiłem, czy chwaliłem wystawiany na kieleckiej scenie spektakl. Piotr – jak chyba każdy artysta, zwłaszcza sceniczny – źle znosił krytykę, ale nie okazywał tego w przesadny sposób. Nie łączyła więc nas przyjaźń, jednak szanowaliśmy się wzajemnie. Tego ostatniego jestem pewien.
Z czego zapamiętam Piotra? Przede wszystkim z jego przedstawień: „Procesu” Kafki, „Miłości na Krymie” Mrożka i inscenizacji jednoaktówek Becketta. O kieleckim „Procesie” wspominam nawet w „Drodze do Tarvisio”.
Mrożek – to w ogóle oddzielny temat. To dzięki Piotrowi słynny dramaturg zaczął odwiedzać Kielce, a Teatr im. Żeromskiego – wręcz pokochał.
Zapamiętam Piotra ze świetnej realizacji sztuki Andrzeja Lenartowskiego „Spotkamy się w Jerozolimie" - o pogromie kieleckim.
Zapamiętam również ze wspólnego, tygodniowego pobytu w Londynie w lutym 1998 r. To Piotr mnie zaprosił, abym jako dziennikarz towarzyszył kieleckim aktorom, którzy dla londyńskiej Polonii grali „Ballady i romanse” Mickiewicza.
I z tego, że gdy miałem Teatrze spotkanie autorskie, Piotr odczytał ze sceny jeden z moich wierszy, co było dla mnie zaszczytem.
I jeszcze zapamiętam Go z batalii o pozostawienie teatru w starym, XIX-wiecznym budynku przy ul. Sienkiewicza – w połowie lat 90. władze miały idiotyczny pomysł, by przenieść teatr do Kieleckiego Centrum Kultury. Walka, w której z innymi jako dziennikarz także brałem udział, zakończyła się sukcesem – Teatr im. Żeromskiego do dzisiaj mieści się w budynku przy ul. Sienkiewicza.
Niestety, Piotra Szczerskiego już tam nie ma. Nie tylko kielecki teatr poniósł dużą stratę.
Londyn, 1998. Od lewej: Edward Janaszek, Robert Ostolski, Viola Arlak, Krzysztof Wieczorek, Piotr Szczerski i ja. |
Komentarze
Prześlij komentarz