Antoni Pawlak znalazł się w gronie jurorów tegorocznej nagrody
Nike i będzie oceniał kandydatów, lecz to nie znaczy, że jego twórczości
oceniać nie można. Można, a nawet trzeba. Tym bardziej że jest okazja.
Autor kultowej „Książeczki wojskowej” (tak, kultowej, wiem,
co piszę), opublikował właśnie nowy tom wierszy pt. „Walizka światła”. Tom
bodaj dwudziesty, bo Pawlak płodnym poetą jest. To jeszcze nie komplement,
płodnych poetów ci u nas dostatek, jak nigdzie indziej, tylko że wiersze
Pawlaka mają zwyczajnie tę cechę, że są dobre. Również te z „Walizki światła”. Ci,
co się znają na poezji, a ja nieskromnie przyznaję się, że trochę się znam,
docenią ich wartość.
A doceniam tym bardziej, że znajduję w tej poezji
również to, co najbardziej lubię:
sarkazm, ironię, powściągliwość , dystans do świata i samego siebie. Dużo pisze
autor „Walizki światła” o umieraniu. Już wiersz otwierający tomik traktuje o samobójstwie
poety Antoniego, który wdrapał się po skrzypiących schodach/ na pachnący
schnącą bielizną strych i zawisł na przerzuconej przez/ belkę stropową smudze
światła. Czyli też dystans i powściągliwa ironia.
Są tu wiersze-poematy („Noc w której próbowaliśmy umierać”)
i wiersze, gdzie kilka słów wystarczy, by
oddać to, o czym inni napisali grube księgi (po dwudziestym wieku pozostanie/
kilka piosenek Beatlesów/ i złowieszcza opowieść o holokauście). I chociaż poeta daje nam do zrozumienia, że
przygotowuje się do śmierci („Podróż w nieznane”), czekam na kolejny jego
tomik. Do wierszy Pawlaka chce się wracać.
Na koniec chciałem powiedzieć, że tytuł i okładka też mi się
podobają.
Antoni Pawlak, „Walizka światła”, Instytut Mikołowski,
Mikołów 2016, s. 44
Muszę przeczytać, też wybieram się w podróż
OdpowiedzUsuń