Nowy fragment książki

Czym się zajmujesz w tej Polsce?, zapytała niespodziewanie Lenka, sięgając po papierosa. Miała smukłe palce. Jestem pisarzem, odparłem, bo nie chciałem się przyznawać, że jestem pieprzonym marketingowcem i opowiadać o pracy w agencji PR. W sumie nie skłamałem, lecz chyba mi nie do końca uwierzyła. Piszesz książki? Przytaknąłem skinieniem głowy. A o czym?, dociekała. Takie tam, trochę o miłości, piciu wódki i historiach kryminalnych. Kryminały ją zaciekawiły i poprosiła, żebym o nich opowiedział. Powiedziałem jej więc o komisarzu Feliksie Kozłowskim, który w „Śmierci o zmierzchu” tropił seryjnego mordercę zabijającego swoje ofiary w zemście za krzywdy doznane w dzieciństwie. Lubiłem tego Kozłowskiego, przypominał trochę mnie, ale skoro sam go wymyśliłem i uczyniłem głównym bohaterem, traktowałem go jak brata, którego nigdy nie miałem. Był samotnikiem, nie układało mu się z kobietami, najbardziej odpowiadało mu towarzystwo książek i też jadł w nocy czekoladę. Miał słabość do ukraińskiej prostytutki i była to jedna z niewielu rzeczy, która mnie od niego odróżniała. Ja nie miałem okazji z prostytutką, a już tym bardziej nie zdarzyło mi się w niej zakochać. Na szczęście Lenki nie zainteresowało, czy jestem znanym autorem, ponieważ wtedy musiałbym udzielić odpowiedzi wymijającej lub nazwać się pisarzem niszowym. Rzadko czytam kryminały, powiedziała, wolę książki ezoteryczne, co mnie trochę zdziwiło, gdyż nie wyglądała na osobę nawiedzoną, która wierzy w różdżki, wahadełka, bioprądy i kontaktuje się z duchami. Prędzej bym pomyślał, że jest racjonalną ekonomistką. My, Czesi, jesteśmy ezoteryczni, tak to właśnie ujęła, a przynajmniej tak to zrozumiałem, „jesteśmy ezoteryczni”, nie wierzymy w Boga, ale w horoskopy i optymistyczne prognozy pogody. Jeśli się sprawdzają, czujemy się prawie szczęśliwi, zaśmiała się odsłaniając równe zęby. No to macie dobrze, zauważyłem. Wyciągnęła z torby książkę z dziwnymi diagramami na okładce i poprosiła, żebym podał datę swoich urodzin. Według chińskiego horoskopu jesteś Kotem, a ja jestem Szczurem i nie pasujemy do siebie, orzekła po chwili, ale może się nie pogryziemy? Mogłem być chińskim kotem, psem, wilkiem czy inną zwierzyną, w sumie było mi to obojętne. Wtedy pomyślałem o tobie, Mat, spod jakiego jesteś znaku, ty, która mnie zostawiłaś? Pewnie, że się nie pogryziemy, zgodziłem się z Lenką, nie wyglądasz mi na złą szczurzycę, a poza tym jutro mnie tutaj już nie będzie. Nie zdążymy się pogryźć.
Lenka Dohnalová została moją Beatrycze po Pradze.

Komentarze

Prześlij komentarz