„Jądro ciemności” w Teatrze im. Żeromskiego, ale Conrada mało

W Teatrze im. Żeromskiego, na małej scenie, premiera „Jądra ciemności” Josepha Conrada, w adaptacji Żelisława Żelisławskiego i reżyserii Szymona Kaczmarka.

Najogólniej mówiąc, to teatralna opowieść o tym, co Biali zrobili Czarnym w Afryce, począwszy od końca XIX wieku do czasów współczesnych. Bo nawet jeśli dzisiaj Afrykanie dokonują ludobójstwa na Afrykanach, to za tymi zbrodniami w większym lub mniejszym stopniu też stoją Biali.

Mam trochę żalu do inscenizatorów, że samego Conrada jest w spektaklu niewiele, zwłaszcza że sceny oparte na tytułowym utworze są najlepsze. Poza tym oglądamy stworzony przez Żelisławskiego misz masz, służący uzasadnieniu tezy postawionej powyżej. Ale przedstawienie – i warto to podkreślić – broni się inscenizacyjnie i aktorsko, zwłaszcza grą Edwarda Janaszka i Macieja Pesty, trochę mniej Andrzeja Platy – tych trzech wykonawców oglądamy na scenie. I przyznam szczerze, choć łatwo się nudzę, znudzony nie wyszedłem. Czyli źle nie było.

Komentarze