Tak różni od Polaków Szwedzi, mają z nami jedną wspólną cechę – podobnie jak my niechętnie rozmawiają o czarnych kartach swojej historii, zwłaszcza gdy dotyczą one antysemityzmu. Ale nie tylko o tym jest niezwykła i zarazem wybitna książka Elisabeth Åsbrink „W Lesie Wiedeńskim wciąż szumią drzewa”.
W swojej książce-reportażu szwedzka pisarka opowiada, zdawałoby
się, jedną z wielu dramatycznych historii, jakie zdarzyły się w czasie II wojny
światowej. Wiedeńska rodzina Ullmannów, zasymilowanych Żydów, przeczuwając
nadchodzącą katastrofę, decyduje się wysłać swojego jedynego syna za granicę.
13-letni Otto wyjeżdża w 1938 roku do Szwecji, bo tylko tam była możliwość
wyjazdu. Od tej pory rodzice i rodzina kontaktowali się z chłopcem jedynie
listownie – w ciągu pięciu lat Otto otrzymał 500 listów. Potem korespondencja
się urwała. Rodzice i rodzina zginęli w Auschwitz, Otto pozostał w Szwecji do
końca życia, ożenił się i miał dzieci.
Książka Elisabeth Åsbrink została przyjęta w Szwecji z
oburzeniem, autorka przypomniała bowiem to, o czym Szwedzi chcieliby zapomnieć:
że jeszcze przed wojną działały w Szwecji partie i organizacje nazistowskie,
popierające zbrodniczą politykę Hitlera. Ale nie tylko szwedzcy naziści
sprzeciwiali się przyjmowaniu do Szwecji żydowskich emigrantów, uciekających
przed hitlerowcami, także duża większość społeczeństwa. Grupę żydowskich dzieci,
wśród których był Otto, przyjęto nie dlatego, by ratować ich życie, ale po to,
by pozyskać nowych chrześcijan – wyjazd organizował Kościół protestancki
(emigracja rodziców w ogóle nie była brana pod uwagę). Po przyjeździe
dziewczynki były zatrudniane jako opiekunki dzieci w szwedzkich rodzinach,
chłopców brano do pracy na roli, tak jak uzdolnionego językowo Ottona.
Większość małych emigrantów została ochrzczona. Otto nie, może dlatego otrzymał
obywatelstwo szwedzkie dopiero po siedemnastu latach pobytu.
Ta książka opowiada też o przyjaźni, którą trudno zrozumieć.
Jeszcze gdy trwała wojna młody Żyd Otto trafił na farmę, należącą do rodziny
Kampradów, o niemieckich korzeniach, gdzie ojciec i syn byli nazistami i
antysemitami. Chłopaka przyjęli jednak dobrze, a Otto zaprzyjaźnił się młodym
Kampradem, imieniem Ingvar. Przyjaźń trwała lata, obaj byli dla siebie jak
bracia, choć Ingvar cały czas, również po wojnie, aktywnie wspierał partię
pronazistowską. Dodajmy, że Ingvar Kamprad to założyciel i właściciel słynnej
na cały świat firmy meblowej IKEA.
I wreszcie listy rodziców do Ottona – duża ich część
znalazła się w książce. Pisane były w Wiedniu, a potem Terezinie, czeskim
mieście-obozie koncentracyjnym, do którego deportowano Ullmannów przed wywózką
do Auschwitz. Jest w nich nadzieja, tęsknota, a potem przeczucie Zagłady i z
trudem skrywana rozpacz rodziców, że już nigdy nie zobaczą syna. To, czego nie
mogli napisać rodzice (listy były cenzurowane), uzupełnia Åsbrink. Nieczęsto
przy lekturze książki zdarza mi się czuć ściskanie w gardle, ale przyznaję, że
tak właśnie było, gdy czytałem ostatnie strony „W Lesie Wiedeńskim wciąż szumią
drzewa”.
Elisabeth Åsbrink, „W Lesie Wiedeńskim wciąż szumią drzewa”.
Przekład z języka szwedzkiego Irena Kowadło-Przedmojska, Czarne 2012, s. 368.
Tekst ukazał się również na portalu Okno Literatura
Istnienie nazistów w ówczesnej Szwecji to żadne odkrycie, choćby Bergman w swej znakomitej autobiografii otwarcie pisał o swej młodzieńczej fascynacji Hitlerem, jego ojciec i brat bodaj byli aktywnymi działaczami szwedzkiej partii nazistowskiej, problem jednak w tym, że podobne ugrupowania były tam jedynie marginesem a głównymi antyjudaistami, podobnie zresztą jak promotorami rozwiązań eugenicznych i rasistowskich, byli rządzący już wówczas Szwecją socjaliści i liberałowie [ tak tak ] - to socjaldemokratyczny premier wypowiedział to [nie]słynne zdanie w odpowiedzi na prośbę o azyl żydowskich uciekinierów z III Rzeszy : ''Szwecja jest jedynym krajem na świecie, w którym nie istnieje antysemityzm i chciałbym, żeby tak zostało''. Bez obrazy ale Pan ma chyba jakąś obsesję na punkcie Żydów równą tej żywionej przez różnych przefarbowanych ubeków, których niesprawiedliwie nazywa Pan ''prawdziwymi patriotami'', tyle że na odwrót - tak jak oni ich demonizują tak Pan w kontrze zdaje się ''angelizować'' wpadając w ślepą ulicę jakiegoś judeosentymentalizmu, który też jest w gruncie rzeczy rasizmem a rebours, tymczasem Żydzi nie są żadnym ''narodem wybranym'' ani na plus ani minus [ cokolwiek by oni sami mniemali czy ich nienawistnicy jak i admiratorzy ], jest wśród nich mniej więcej tyle samo co wśród innych nacji jednostek wybitnych, przeciętniaków i kanalii i nie widzę powodu dlaczegóż by nazwanie tych ostatnich po imieniu miało być jakimś ''antysemityzmem'' natomiast nadreprezentacja ich przedstawicieli wśród elit światowych nie jest efektem żadnego spisku ani też szczególnych zdolności tej rasy ale wynika z diasporowego charakteru tejże wspólnoty [ efekt ''odwróconej piramidy'' społecznej o którym często mówili syjoniści poczytując to zresztą za wadę ]. Jeśli ktoś uważa, że wśród Żydów nie ma durniów [ co jest równie rasistowskie jak mniemanie, iż każdy Żyd to dureń ] niechże spojrzy na Blumsztajna - przecież ten osobnik jest sztetlowym odpowiednikiem wsiowego głupka, w jidisz na pewno było odpowiednie określenie na takich jak on. Co się zaś tyczy niechęci do podejmowania dyskusji o czarnych kartach swojej historii dotyczy ona także samych Żydów dla których do dziś tematem tabu jest aktywny udział żydowskiej policji i Judenratów w Shoah o czym pisali choćby Hannah Arendt czy Emanuel Ringenblum, którym trudno zarzucić ''antysemityzm'' - histeryczne reakcje na niedawny wywiad z prof. Jasiewiczem najlepszym tego dowodem.
OdpowiedzUsuńNie ma obrazy, Panie Chehelmut. Ja mam swoją obsesję, a Pan swoją. Wszystkiego dobrego.
OdpowiedzUsuńJaką obsesję ? - chyba nie sugeruje Pan, że mam ją na pańskim punkcie, to zaledwie mój trzeci komentarz na pańskim blogu, jeśli odbiera Pan to jako nękanie to wymiksuję się stąd, mam lepsze zajęcia niż trucie komuś d... Co do Żydów napisałem już chyba wystarczająco wyżej, daleko mi do jakichś obsesji na ich temat tak pro- jak anty-, zwyczajnie irytuje mnie tylko hipokryzja z jaką wyolbrzymia się jeden rasizm pomniejszając inny lub wręcz go usprawiedliwiając, on zawsze jest świństwem obojętnie czy w wydaniu białym czy czarnym, żydowskim czy gojowskim itd. Natomiast co się tyczy idiotów wyzywających Pana od ''żydów'' [ choć jak dla mnie to żadne wyzwisko ani komplement ] nie ma co się nimi przejmować bo ci pożałowania godni osobnicy sami sobie tym wystawiają odpowiednie świadectwo. Ja na swój temat nasłuchałem się już zarówno, że jestem ''faszystą'' i ''homofobem'' jak i ''Żydem'' i ''lewakiem'' - skrajna odmienność tych epitetów jednoznacznie wskazuje iż więcej mówią one o fobiach tych, którzy mnie w ten sposób etykietowali niż o mnie samym, i tak zwykle właśnie bywa. Dziękuję za życzenia, ja z kolei życzę Panu dalszych sukcesów - nie wszyscy rodacy to zawistne kanalie, proszę mi wierzyć, sukcesów życzmy sobie przede wszystkim bo zasługujemy na to psiakrew !
OdpowiedzUsuńAleż nie o mnie mi szło, w żadnym przypadku! Jeśli już – to o to, że zaangażowanie, z jakim Pan broni swojej pozycji bycia „pośrodku” albo na zewnątrz, też może prowadzić nie tam, gdzie trzeba.
OdpowiedzUsuńWidzi Pan, ja antysemityzm uważam za coś, czego Polacy powinni się szczególnie wstydzić, tym bardziej że przybierał on u nas krwawą formę pogromów. Argumentacja, że Żydzi są współwinni zbrodni popełnionej w czasie wojny na swoim narodzie, w ogóle do mnie nie trafia, bo jest to umniejszanie winy nazistów i ich potwornych zbrodni. Poglądy zaprezentowane przez prof. Jasieńskiego wpisują się w propagandę goebbelsowską, że Żydzi są sami sobie winni tego, że ich wykończono.
Zapewne były i są wśród Żydów kanalie (tak jak wśród Polaków i innych narodów) i znajdą się wśród nich ludzie, którzy nie chcą pamiętać o żydowskich policjantach w gettach. Podobnie jak niektórzy Polacy nie chcą pamiętać np. o szmalcownikach, wydających gestapo Żydów – nie dla ratowania własnego życia, tylko dla pieniędzy albo „rozrywki”.
I mówiąc szczerze, o Polaków mi przede wszystkim chodzi. Chciałbym, żebyśmy potrafili rozliczyć z własną przeszłością, bez wściekłości, zgrzytania zębów, zrzucania winy na innych. Wiem, w tym przypadku jestem naiwnym idealistą.
Ale, choć mamy różne spojrzenia na różne sprawy, dziękuje Panu za te wpisy. Różnić się bez zacietrzewienia i wzajemnego obrażania się to u nas rzadkość, zwłaszcza w necie :)
Sprawa wywiadu z prof. Jasiewiczem jest przykładem ordynarnej manipulacji, tego jak jednym fałszywym tytułem pochodzącym od redakcji można zmienić sens obszernego tekstu - jednoznacznie wynika z niego iż zdanie iż ''Żydzi zapracowali sobie na Shoah'' należy rozumieć właśnie w sensie aktywnego uczestnictwa w ludobójstwie na własnym narodzie a nie, że im ''się należało''. Jasne, że jestem za uczciwą i rzetelną konfrontacją z podłymi epizodami w naszej historii jak szmalcownictwo czy wojenny bandytyzm ale też i kolaboracja z komunistami i UB, zgodzi się Pan chyba jednak ze mną, że nie ma moralnego prawa wytykać przewin komuś kto sam wcześniej nie dokonał uczciwego rozliczenia [ coś tam o belce i źdźble w oku ] ? Dopóki więc Żydzi nie skonfrontują się z bolesną prawdą o zimnej obojętności diaspory w USA i Palestynie wobec zagłady ich rodaków oraz haniebnej roli w niej samych żydowskich konfidentów nie mają prawa wystawiać nam rachunku, a wiem że próby takich rozliczeń podejmowane przez niektórych z żydowskich uczonych spotykają się z histerycznym odporem wśród nich przy którym bledną najdziksze nawet wyczyny naszych szowinistów, wystarczy zobaczyć choćby jak zaszczuwa się Normana Finkelsteina. Nie dajmy się zwariować, tragedia jaką sprokurowali im Niemcy nie może czynić nas ślepymi na ich rasizm, butę i szowinizm, na zbrodnie wojenne izraelskiej armii czy getta ławkowe dla Żydów o ciemniejszym kolorze skóry w Izraelu itd. Pozwolę sobie na wtręt osobisty by wyklarować sprawę : niestety mam wśród dalszej rodziny oraz znajomych trochę osób określanych brzydkim mianem ''chamokomuny'' - nie są to bynajmniej byli partyjniacy czy tym bardziej, boże broń, ubecy tylko ''mentalne dzieci perelu'' łączący harmonijnie nienawiść do ''panów'' i ''klechów'' z analogiczną wobec ''żydów'' [ wiadomo, wszyscy oni to ''biała rączka'' za którą bolszewicy z marszu stawiali pod ścianą ] bo tak się jakoś złożyło, że większość z autentycznych rasistów jakich w życiu spotkałem miała wbrew stereotypowi lewicowe przekonania, od ''różowych'' [ a nawet ''tęczowych'' ! ] do skrajnie czerwonych. W kontrze do tego wytworzyłem więc w gruncie rzeczy równie idiotyczny stereotyp szlachetnego Żyda i pamiętam moje zdumienie, gdy dowiedziałem się o żydowskich gangsterach jak Meyer Lansky czy Bugsy Siegel, który stworzył Las Vegas - jakże to, Żyd bandyta, prymitywny osiłek, cwaniak, k...arz, alfons, złodziej ?! Coś takiego nie mieściło mi się w głowie, przecież każdy Żyd był dla mnie wówczas subtelnym, cierpiącym prześladowania intelektualistą, biednym chasydem zagrożonym pogromem lub co najwyżej bankierem : to uświadomiło mi pułapkę prostej alternatywy w którą wpadłem i że rzeczywistość jak zwykle jest nieco bardziej złożona nie należy ją więc zamykać w tak prostackich stereotypach, choćby i stały za tym dobre intencje.
OdpowiedzUsuńNa koniec : mam nadzieję, że wspominając o pogromach na ludności żydowskiej nie miał Pan na myśli tego rzekomego w Kielcach, bo wówczas musiałbym prosić Pana o wytłumaczenie mi nieborakowi jak coś tak z definicji żywiołowego, chaotycznego i oddolnego mogło stać się niemal pod oknami miejscowej bezpieki i NKWD [ d. Gestapo ] w mieście pełnym uzbrojonych po zęby komunistycznych zbirów ? Zresztą żołnierze LWP i ubecy z KBW zaczęli to mordując co najmniej połowę z ofiar, później być może znalazła się jakaś miejscowa hołota, która się do tego przyłączyła a której wszędzie pełno nie daje to jednak prawa do stosowania odpowiedzialności zbiorowej wobec wszystkich kielczan a już zwłaszcza przenoszenia jej na obecnych niczym jakiś nędzny substytut grzechu pierworodnego czy ''antysemickiej karmy''. Chciałbym byśmy się dobrze zrozumieli : nie kwestionuję faktu a jedynie fałszywą interpretację jaką mu się nadaje, za kuriozum uważam utrzymywanie się do dzisiaj de facto stalinowskiej wersji wydarzeń - dla mnie to oczywiste iż to nie była nawet jakaś ''prowokacja'' tylko zwyczajna sowiecka komunistyczna zbrodnia. Już dla ówczesnych jej cel był jasny - przede wszystkim skompromitowanie antykomunistycznego ruchu oporu, dlatego zapewne nieprzypadkowo wybrano Kielce, przecież tu miała miejsce bodaj najbardziej spektakularna i największa akcja odbicia ubolskiego więzienia, rzecz z której możemy być autentycznie dumni i chodziło o to, by nas tego pozbawić, skutecznie przysłonić czymś kompromitującym dlatego więc zafajdali to zbrodnią korzystając z goebbelsowskiej porady [ tak jak Wajda w ''Lotnej'' z rzekomą szarżą ułanów na czołgi ] - a nuż się coś przyklei ? No i niestety im się udało choć może nie do końca tak, jak oczekiwali.
OdpowiedzUsuń