Wierszyk intymny z przestrogą

Spotkanie było miłe,
Broń Boże nic na siłę.
Patrzyłem w oczy piękne,
Trzymałem ją za rękę,
A ona mnie za palec,
Jakbym był jaki malec.
Ale już po północy,
Gdy wyciągnąłem kocyk
I legliśmy wzdłuż siebie,
Poczułem się jak w niebie.
Wtem szczęście moje prysło,
Choć było całkiem blisko.
Szepnęła: „Jestem z PiS-u”.
No i doznałem zwisu.

A teraz czas na morał,
Co dźwięczy niczym chorał:
To jedno musisz wiedzieć,
Odbiorco mój kochany,
Że PiS rozpieprza wszystko,
Nawet i twoje plany. 

Komentarze