Jeszcze jeden fragment powieści

Obudził mnie dzwonek do drzwi, gwałtownie usiadłem na kanapie niecałkiem przytomny, dopiero po chwili przypomniałem sobie, gdzie jestem. Nie wiedziałem, ile czasu spałem, ale pewnie z godzinę, bo już się zmierzchało. Lenka rozmawiała w przedpokoju z jakimś mężczyzną, ona mówiła spokojnie, on zaś, oceniłem po tonie jego głosu, był zdenerwowany, do czegoś próbował ją przekonać, lecz ona odpowiadała ne, ne, ne. Usłyszałem kroki, do pokoju weszła Lenka, a za nią młody człowiek o jasnych włosach, w garniturze, to jest Jaromir, mój były chłopak, a to Gregor z Polski, przedstawiła nas sobie. Jaromir wyglądał na niemile zaskoczonego moją obecnością, co mnie nie zdziwiło, na jego miejscu też bym się wkurwił, widząc obcego faceta w domu swojej ukochanej i nieważne by było, z jakiego kraju gość pochodzi, a na pewno dostałbym szału, gdybym się dowiedział, że wprawdzie przypadkowo, ale na dodatek ją podglądał. O ile jednak ja bym zrobił awanturę, o tyle Jaromir zachował się spokojnie, choć ręki mi nie podał, tylko ze smutkiem zapytał, skąd się z Lenką znamy. Z cmentarza, odparła zgodnie z prawdą, lecz jego to raczej nie przekonało, pokręcił głową, zawsze zawierasz znajomości w dziwnych miejscach, powiedział do Lenki, jak nie cmentarz, to apteka albo sklep z bielizną. Lenka wzruszyła ramionami, znowu się czepiasz, miejsca nie są ważne, o ludzi mi chodzi. Ta twoja ciekawość świata i ludzi, zauważył z przekąsem, gdybyś chodziła do kościoła, miałabyś jeszcze więcej znajomych. Sam widzisz, że do siebie nie pasujemy, niepotrzebnie przychodziłeś. Poczułem się niezręcznie przysłuchując się ich rozmowie. Jaromir chciał mnie zaprosić do teatru, wyjaśniła mi powód jego przyjścia. Oczywiście, ja już się zbieram, muszę wrócić do hotelu, powiedziałem pośpiesznie, szykując się do wyjścia, gdyż po raz kolejny w swym życiu poczułem się jak intruz, ale Lenka mnie powstrzymała mówiąc, że nigdzie się nie wybiera. Zjemy kolację i dopiero wrócisz, jej słowa były skierowane do mnie, nie do Jaromira, który teraz wyglądał na zupełnie załamanego, aż mi się zrobiło go żal, wiedziałem, co czuje, przecież kilka dni wcześniej przeżywałem to samo z tobą, Mat. Idź już, musisz zadzwonić do mamy, żeby się nie martwiła o ciebie, a w ogóle to powinieneś dzisiaj być u niej w Brnie, a nie łazić po teatrach, prawda?, Lenka potrafiła być złośliwa. Dzisiaj do niej nie jadę, ten wieczór chciałem spędzić z tobą, powiedział cicho, niemal prosząco Jaromir, Lenka, ja cię kocham, wyznał, a ja poczułem się jeszcze bardziej głupio, że tego słucham. Wystarczy, zapomnij o mnie, powiedziała oschle i zupełnie jakbym ciebie słyszał tamtego dnia, Mat. Dobrze, to wy sobie porozmawiajcie, ja wychodzę, oświadczyłem, ale tym razem powstrzymał mnie Jaromir, nie, proszę zostać, to ja jestem nieproszonym gościem i ja wyjdę pierwszy, ukłonił się, potem się odwrócił, trzasnęły drzwi i już go nie było.
Popatrzyłem na Lenkę, była spokojna, słowa Jaromira nie wywarły na niej większego wrażenia, nie obawiasz się, że zrobi sobie coś złego? zapytałem, nic mu nie będzie, odparła, jest bankowcem, a oni nie popełniają samobójstw, nawet gdy jest kryzys finansowy, nie te czasy.

Komentarze