Powstańczy kryminał Rychtera


Kryminał, którego akcja rozgrywa się podczas powstania warszawskiego? Niemożliwe? A jednak. Taką właśnie książkę napisał Bartłomiej Rychter. Jego „Ostatni dzień lipca” to rzecz bardzo udana.

Rychter lubi wyzwania i zmiany. Jego debiutancki „Kurs do Genewy” był współczesnym kryminałem, akcja „Złotego Wilka” toczyła się w XIX-wiecznym Sanoku, a „Ostatni dzień lipca”… Osadzenie kryminalnej intrygi w realiach walczącej Warszawy to pomysł kuszący, ale zarazem ryzykowny. Piszący o powstaniu autor porusza po kruchym i delikatnym podłożu, a jeśli do tego dokłada kryminalne zagadki, gdzie podejrzanymi są powstańcy, ryzyko porażki jest jeszcze większe. Ale pod Rychterem lód się nie załamał.

Powieść ma dwóch głównych bohaterów. Pierwszym jest młody Niemiec, stacjonujący w Warszawie starszy strzelec Klaus Enkel, którego najlepszy przyjaciel zostaje znaleziony martwy i wszystko wskazuje, że się powiesił. Drugi bohater nazywa się Antoni Chlebowski, to adwokat, w czasie wojny pracujący dla Armii Krajowej. Wdowiec Chlebowski często wspomina żonę, która zanim zginęła w czasie niemieckiego nalotu, zdradziła go z innym konspiratorem. Tuż przed wybuchem powstania adwokat jest świadkiem tragicznej śmierci młodej konspiratorki Zosi. Dziewczyna wyskakuje z ostatniego piętra kamienicy i wkrótce umiera.

Obu bohaterów dzieli właściwie wszystko, łączy natomiast jedno – za wszelką cenę, nawet własnego życia, chcą poznać prawdę. Enkel nie wierzy bowiem w samobójstwo przyjaciela, a Chlebowski w samobójstwo Zosi. Wyruszają więc w sam środek ciężkich walk, by odnaleźć ludzi, którzy mogą ich do tej prawdy przybliżyć. Nie ujawnimy za dużo pisząc, że drogi bohaterów się przetną….

Trzeba pochwalić Bartłomieja Rychtera (rocznik 1978) za przekonujące ukazanie grozy, jaka narastała z każdym kolejnym dniem powstania. Upór, z jakim obaj bohaterowie prowadzą swoje śledztwo pod gradem kul, wydaje się nieprawdopodobny, jeśli jednak przymkniemy na to oko, to okaże się, że „Ostatni dzień lipca” jest doskonałym połączeniem kryminału z powieścią historyczną i psychologiczną. I jak w najlepszym kryminale czytelnik niemal do końca nie wie, jaki będzie finał. A ten na pewno Was zaskoczy.

Bartłomiej Rychter, „Ostatni dzień lipca”, W.A.B. 2012, s. 351

Recenzja ukazała się również na portalu Salon Kulturalny.

Komentarze