„Happy Birthday!”, czyli smutna komedia o Alzheimerze


Powiadają, że Panu Bogu nie udała się starość i o tym jest sztuka „Happy Birthday!”, autorstwa, Victora Lanoux, którą dzisiaj widziałem w Teatrze im. Żeromskiego. Była to premiera spektaklu w reżyserii Piotra Szczerskiego.

Dziwna to sztuka, mówiąc najogólniej. Z założenia jest komedią i faktycznie, są tu sceny wywołujące śmiech, choć za każdym razem jest to śmiech przez łzy. Centralną postacią jest dziewięćdziesięcioletnia pani (gra ją gościnnie Mirosława Krajewska), która ma poważne problemy z pamięcią. Starsza pani obchodzi właśnie urodziny, przychodzą do niej córka (Beata Wojciechowska), wnuk (Andrzej Plata), a także znajomy, starszy pan, (Andrzej Cempura), z którym codziennie siedzi na ławce przed cmentarzem. I jeszcze ma zjawić się Burmstrz (Marcin Brykczyński - szkoda, że tak krótko na scenie).  

Sęk w tym, że staruszka nie pamięta o urodzinach, ba, zapomina, jak ma na imię, dość często wydaje jej natomiast, że jest młodą dziewczyną, córkę bierze za swoją matkę, a wnuka – za przyszłego męża. W tę „grę” sprokurowaną przez chorobę kobiety zostają wciągnięci pozostali bohaterowie komedii.

Spektakl jest nierówny, chwilami komediowy, wręcz farsowy, trochę refleksyjny, czasami nijaki. Pomysł komedii, której bohaterka cierpi na Alzheimera, jest interesujący i w zamyśle szlachetny, ale na scenie nie zawsze się sprawdza, o czym świadczy kielecki spektakl. Jest zarazem do płaczu i do śmiechu, przy czym w tym drugim przypadku można zacytować Gogola, że „sami z siebie się śmiejecie” (jeśli dożyjcie).     

Komentarze